Nie mam wciąż zbyt wiele do pisania o żółwiu. Chciałabym napisać co robi, co je i jak się zachowuje ale od pewnego czasu... nic nie robi, nie je i jest, a jakby go nie było. Jednym słowem żółw wypiął się na cały świat i zakopuje się coraz głębiej w podłożu przysypiając nawet na kilka dni.
Mimo możliwości się nie dogrzewa, bo po prostu nie wychodzi rano ze swojej nory. Ale jak już zdarzy mu się wybudzić to zachowuje się normalnie, ale jego aktywność trwa bardzo krótko. Jestem przekonana, że zachowanie to wiąże się z samoistnym przygotowywaniem się żółwia do hibernacji. Jego organizm czuje nastającą powoli porę spoczynku i zdaje się powoli w ten spoczynek zapadać. Wiem, że tak musi być, wiem że to jest naturalne, ale chciałabym aby częściej korzystał z wody. Mam jednak nadzieję, że to co pijał dotychczas mu na bieżąco wystarcza i ew. zapasy jeszcze zdąży uzupełnić.
Mniej więcej od tej pory rozpoczynam mierzenie czasu głodówki. Jak się obudzi to skorzystam z okazji by go zważyć. Nasunęła mi się jeszcze jedna myśl związana z jego tegoroczną aktywnością. Ponieważ widzę ogromną zmianę w jego zachowaniu upatruję przyczyny tego zjawiska w przebytej minionej zimy hibernacji. Tuż po wybudzeniu żółw był hiperaktywny, potem jego aktywność stopniowo malała a teraz jakby dla przeciwwagi jest właściwie niemal nieaktywny. Dla porównania w sezonie gdy go nie zimowałam cały rok jego aktywność utrzymywała się na mniej więcej podobnym poziomie, lekko zwyżkując w okolicach wiosny.
Spostrzeżenia te spróbuję odzwierciedlić na poniższym wykresie. Linią czerwoną oznaczyłam aktywność żółwia w roku gdy nie przechodził hibernacji, zaś linią czarną - aktywność w roku po 3-miesięcznej hibernacji.